Obudziłaś się z bólem głowy. Leżałaś na kanapie, tej samej na której ostatniej nocy widziałaś Louisa. Usiadłaś na miękkiej poduszce i rozejrzałaś sie dookoła. Chłopaka nie było w pokoju. Wstałaś i skierowałaś sie do kuchni. Już przy wejsciu poczułaś zapach świeżych warzyw. Wzięłaś głęboki wdech i weszłaś do pomieszczenia. Tomlinson stał tyłem do ciebie i coś gotował. Uśmiechnęłaś sie lekko pod nosem i podeszłaś do niego.
- Buu- krzyknęłaś tuż przy jego uchu. Chłopak nerwowo się odwrócił grożąc ci łyżką jednak gdy zobaczył osobę która go przestraszyła od razu odłożył przedmiot i zaczął cię gonić. Biegałaś po całym mieszkaniu aż w końcu brunet cię złapał i rzucił cię na łóżko. Usiadł na tobie i nie chciał cię puścić.
- Lou zejdź prosze- błagałaś ciągle sie śmiejąc.
Louis pochylił się nad tobą. Poczułaś jego oddech. Był bardzo blisko, za blisko jak dla ciebie.
- Nie strasz mnie więcej [T.I]- szepnął przy twoich ustach. Byłaś pewna że gdyby nie zadzwonił telefon brunet pocałowałby cię. Tomlinson leniwie zszedł z ciebie i zaczął rozglądać sie po pokoju w poszukiwaniu telefonu.
- Halo- powiedział przykładając komórkę do ucha.
Nie słyszałaś dalszej rozmowy gdyż chłopak wyszedł z pokoju. Przez następne parę minut nie miałaś co robić. Bez celu chodziłaś po sypialni i patrzyłaś na wszystkie przedmioty znajdujące się w pomieszczeniu. W pewnej chwili ujrzałaś zdjęcie a pod nim podpis " Nasz Lou w Monte Casino".
Na widok uśmiechniętej twarzy dziecka serce wyskoczyło ci prawie z piersi. Był naprawdę bardzo słodki jako malec Jednak teraz to dopiero był mężczyzna. Podobało ci się jak na ciebvie patrzył, jak do ciebie coś mówił, jak się uśmiechał, jka opowiadał ci o swoim życiu. Był naprawdę otwartym chłopakiem. Wzięłaś fotografie do ręki i przejechałaś po policzku malca. Uśmiechnęłaś się lekko. W pewnej chwili usłyszałaś huk. Odłożyłaś przedmiot trzymany w ręcę i pobiegłaś na dół. Zobaczyłaś Louisa całego roztrzęsionego, a na podłodze leżał telefon i lampa, rozbita lampa. Podbiegłaś do chłopaka i chciałaś go przytulić jednak nie pozwolił ci na to. Zobaczyłaś na jego twarzy złosć jednak potem przerodziła się ona w smutek. Usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach. Płakał? Chyba tak. Objęłaś go ramieniem i pozwoliłaś by jego łzy zamoczyły ci koszulkę.
- Co się stało?- spytałaś po paru minutach ciszy.
- Umarła- powiedział cicho.
- Kto Lou?- wiedziałaś ze to dla niego trudne. Trudniejsze niż jakiekolwiek wyznanie ale jednak chciałaś mu pomóc. Jka miałaś to zrobić nie widząc co się stało?
- Babcia. Moja babcia. Twoja podopieczna. Zmarła dzis w nocy. Mogłem przyjechać wcześniej a nie pod koniec jej życia. To wszystko moja wina- ostatnie słowa prawie wykrzyczał.
- Nie obwiniaj się. Lou przyjechałeś do niej. Zobaczyła cię i rozmawiałeś z nią. To jest ważne. Spędziłeś z nią czas. - wtuliłaś się w niego. Dlaczego on musiał tak cierpieć?
- Prosze [T.I] tylko ty mnie nie zostawiaj- spojrzałaś na jego zapłakaną twarz- tylko nie ty.
Kiwnęłaś twierdzaco głową i objęłaś go.
- Nie zostawie cię. Zaufaj mi Lou.
***
Po paru dniach odbył się pogrzeb na którym cały czas stałaś koło Tomlinsona. Widziałaś że bardzo cierpiał. Tobie też to sprawiało ból. Próbowałaś mu pomóc. Faktycznie po pewnym czasie udało ci się to. Wiecie jak? Miłość jak lekarstwem na wszystko. Zakochaliście sie w sobie. Już od pierwszego wejrzenia. Teraz jesteście razem i nic was nie rozdzieli.
Wiem spaliłam wybaczcie ale jestem na wyjeździe i po prostu nie mam czasu bardzo przepraszam. Ale mam pomysł na nowy imagin i myślę że jest dość spoko :) Dobra teraz jest burza wiec sie spieszyłam żeby to napisać. Jeszcze raz was przepraszam
fajny ;) czekam na inne teraz ;**
OdpowiedzUsuńWspaniała jest ta część :D Bardzo mi się podba i czekam na następny imagin ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział na http://4ever-onedirection.blogspot.com/
dzięki :)
Usuńhttp://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/ Zapraszam. Ciekawe imaginy. Liczę na wasze komentarze.
OdpowiedzUsuńTy masz talent Piszesz świetne imaginy.