niedziela, 6 października 2013

Założyłam nowego tumblr'a TUMBLR
Jeżeli możecie to dodawajcie do obserwujących, daję follow back :)

niedziela, 22 września 2013

Larry Stylisnon V

Tak dla sprostowania:
Piszę kiedy mam wenę, nie chce dodawać rozdziałów kiedy nie wiem co napisać. Nie chce by były wymuszone. Spróbuje dodawać co tydzień, ale nic nie obiecuje
Follow me on twitter @we_ended_right

 Zawsze próbowali nas rozdzielić, mnie i Lou. Naszym menadżerom nie podobało się jak jeden zachowywał się przy drugim. To chyba logiczne, że coś nas łączyło. Niestety pod wpływem ludzi oddalaliśmy się od siebie. Pamiętam jeszcze tweety z 2011 roku, gdy Lou pisał w nich jaki jestem dla niego ważny. Jestem pewien, że nadal siedzi w nim stary Lou, niestety nie wiem kiedy wyjdzie.
***
Nadal słyszę głośne pukanie do drzwi. Martwisz się. Spokojnie nie popełniłem samobójstwa czy bóg wie czego. Nie jestem głupi, chyba. Powinieneś słyszeć mój cichy szloch. Znów mi chcą cię odebrać LouLou. Chyba się poddałeś. Już nie słyszę jak mnie wołasz. Czuję jednak twoją obecność, jakbyś siedział pod drzwiami przykładając ucho do drzwi i nasłuchując czy tu jestem.
- Harry proszę, otwórz- mówisz już spokojniej. W sumie to i ja jestem już spokojniejszy.
Wstaję i otwieram drzwi gdy dochodzę do wniosku, że za parę minut wyprowadzisz się. Będzie mi brakowało tych rozmów po nocach Lou, których ostatnimi czasy było dość sporo.
Kiedy opierasz się o framugę widzę, że płakałeś. Przeze mnie Boo?
- Płakałeś? pytam zbliżając się do ciebie. Chciałem zetrzeć łzę z twojego policzka, ale w ostatniej chwili cofnąłem się o krok.
 Za szybko ulegam.
Twój wzrok pali.
- Lou powiedz coś- szepczę. Nie wiem czy jesteś na mnie zły, nie umiem tego odczytać.
Nie chcę byś był zdenerwowany przeze mnie.
Podchodzisz do mnie. Uważam, że stoisz zdecydowanie za blisko.
- Louis, proszę- przełykam ślinę.
- O co prosisz?- pytasz unosząc brew
Wiesz, że jestem w tobie zakochany i perfidnie to wykorzystujesz.
- Jeszcze chwila i się nie powstrzymam, wiesz o tym- odwracam głowę.
- To się nie powstrzymuj- słysząc to moje oczy rozszerzają się lekko.
Moje tęczówki kieruję na twoją twarz próbując doszukać się jakiegoś kawału czy kpiny. Nie znajduję tam nic prócz małego uśmiechu błąkającego się na twoich pełnych ustach.
- Zrób to, na co czekasz?- słyszę, że rzucasz mi wyzwanie.
- Myślisz, że jestem zbyt przestraszony by zrobić to?- mrużę oczy.
- Myślę, że za bardzo boisz się- kontynuujesz  mierząc mnie wzrokiem.
Następne minuty mijają zbyt szybko. Zanim dotykam twoich warg swoimi łapię cię za szelki i mocno przyciągam do siebie, tak że stykamy się ciałami. Następnie wpijam się zachłannie w twoje usta. Zawsze wyobrażałem sobie ten pocałunek. Było jeszcze lepiej niż w moich najskrytszych marzeniach. Bo Tomlinson jest po prostu idealny.
Ku mojemu zdziwieniu łapiesz mnie za loki i oddajesz pocałunek. Chciałbym całować cie tak codziennie. Będę się modlić by tak było. Dłońmi schodzisz niżej i wsuwasz je do moich tylnych kieszeni dzinsów. Nie zostaję obojętny. Moje ręce są splecione na twoim karku by móc przedostać się na plecy. Mocno cię obejmuję byś mi nie uciekł już nigdy więcej. Chyba bym tego nie zniósł.  Gdy brakuje nam już tchu odrywamy się od siebie z mlaskiem. Jeszcze długo mam przymknięte powieki, a ciebie trzymam w ramionach. Przerywasz mi ten błogi stan gdy dotykasz moich warg kciukiem. Otwieram oczy patrząc na ciebie z uśmiechem.
- Podobało mi się- mówisz po chwili ciszy.
Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy w tym momencie.
- Mi bardziej- droczę się.
Wysuwasz palce z moich loków i kładziesz je na moich biodrach.Kreślisz kółka na moich plecach i delikatnie całujesz moją linie szczęki.
- Mamy sporo do nadrobienia- kładę głowę na twoim ramieniu.

Spytacie się co dzieje się teraz z tą dwójką. Zarabiają miliony, są znanym na całym świecie boys bandem razem ze swoimi przyjaciółmi. Niestety żyją w ukryciu. Ale są szczęśliwi. Po każdym koncercie spędzają czas razem. Są zakochani i już tak bardzo nie próbują tego udawać przed ludźmi jak jest naprawdę. Menadżerowie wiedzą, nie mają nic przeciw temu jednak boją się o karierę chłopców. Dadzą radę dopóki  mają siebie.
Dopóki znów ich nikt nie rozłączy.
Louis i Harry, Larry Stylinson. Jak to pięknie brzmi. 
 

sobota, 31 sierpnia 2013

Larry

Tak strasznie was przepraszam, bardzo mało dodawałam, ale wakacje, czas gdy można odpocząć. 
Za 10 dni jadę do Londynu! Straciłam bardzo dużo czytelników, ale to tylko przez moje lenistwo. Dodaje krótkiego one shota. Do "zobaczenia" wkrótcę.
follow me on tt @we_ended_right
 Nigdy o tobie nie zapomnę.
Bo zmieniłeś moje życie na lepsze.
***
Często decyzje podejmujemy pod wpływem impulsu, jednak niektóre musimy przemyśleć tysiąc razy. Czasami ich żałujemy, a czasami cieszymy się, że posłuchaliśmy serca, a nie rozumu. Zdarza się, że przez nie płaczemy. Szkoda tylko, że nie można cofnąć czasu.
I każdej nocy słyszę bicie serca, jakby ktoś leżał koło mnie i chronił przed upadkiem.
***
Ta historia zaczyna się w dość pochmurny dzień. Pada gęsty deszcz, ulice są puste, a ja siedzę w domu popijając herbatę. Loguje się na laptopa i wchodzę na twittera. Rodzice twierdzą, że mam obsesję, być może. Dodaje kolejnego tweeta
" Czy nie może choć na chwilę przestać padać?"
Nie sądzę by ktoś odpowiedział na moje pytanie więc jestem zdziwiony gdy widzę tweet skierowany w moją stronę.
" Marzenia."
Uśmiecham się i piszę odpowiedź.
***
Mój najlepszy przyjaciel, Louis Tomlinson, którego nigdy nie widziałem, ale od którego się uzależniłem. Internetowa przyjaźń? Tak, ale cieszę się, że ktoś zwraca na mnie uwagę.
Piszemy ze sobą już naprawdę długo. Nie tylko na twitterze. Mamy swoje numery. Codziennie widzę sms typu "Dobranoc curly". Wtedy naprawdę jestem szczęśliwy.
Dzień który zmienia całe moje dotychczasowe życie zaczyna się dość przyjemnie. Budzę się pod wpływem promieni słonecznych dostających się do mojego pokoju. Czuję zapach jajecznicy. Przeciągam się i głośno mlaskam. Nagle słyszę dźwięk mojego telefonu. Unoszę brwi i sięgam po urządzenie. Z małym rozkojarzeniem przyglądam się monitorowi na którym jest napisane "Louis Tomlinson połączenie przychodzące". Nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy tak... na żywo. Przykładam telefon do ucha i mówię zachrypniętym głosem.
- Halo?
Słyszę tylko ciszę aż nagle odzywa się wysoki głos.
- Harry?- pyta
Słyszę zdenerwowanie. Kiwam głową aż zdaję sobie sprawę, że mnie nie widzi.
- T-tak- jąkam się.
- Harry, proszę. Pomóż mi- słyszę cichy szept. Automatycznie moje oczy powiększają się, a z ust uchodzi dźwięk zaskoczenia.
- Louis. Louis co ty mówisz?- mój głos się trzęsie, a ręcę pokrywają się gęsią skórką.
- Po prostu mi pomóż- połączenie zostaje przerwane a mi nie pozostaje nic innego niż pojechanie do mojego przyjaciela.
 Gdy miałem 8 lat widziałem wypadek. Chodzi dokładnie o wypadek samochodowy. Kierowca nie był zbyt uważny i potrącił młode małżeństwo. W życiu nie widziałem tyle krwi co wtedy, aż do teraz.
Gdy przyjeżdżam do domu Tomlinsonów długo zastanawiam się czy wejść. Ale Lou prosił dlatego wysiadam z samochodu i idę do wejścia. Drzwi są uchylone. Pukam, ale odpowiada mi cisza dlatego powoli wchodzę do środka. Zanim cokolwiek mówie moim oczom ukazuje się drobna sylwetka oparta o ścianę. W moich oczach zbierają się łzy gdy widzę krew na nadgarstkach. Podbiegam do bruneta i łapię jego ręcę. Krzyczę, ale on i tak mnie nie słyszy. Wyciągam telefon i chcę zadzwonić na pogotowie gdy silna dłoń unosi się i dotyka mojego policzka.
- Harry proszę, ja chce umrzeć.
Kiwam głową przecząco. Płaczę, tak dużo łez znajduje się na mojej koszuli. Nie dbam o to.
- Uczyniłeś z mojego życia coś pięknego, ale to koniec. Proszę, pozwól mi umrzeć.
Pod wpływem emocji przytulam chłopaka.
- Kocham cię- słyszę i delektuje się tymi słowami.
Odsuwam się i odpowiadam.
- Ja też cię kocham Boo- z uśmiechem patrzę na Lou- Nigdy o tobie nie zapomnę, bo zmieniłeś mój świat na lepsze.
Może to było przeznaczenie, że poznałem kogoś takiego jak Tomlinson? Może tak po prostu miało być. Może siedzi teraz koło mnie i patrzy na to co tu piszę? Gdzie jesteś Tomlinson? Chciałbym znów usłyszeć twój głos, spojrzeć w niebieskie tęczówki, napisać coś do ciebie. Szkoda, że nie cofnę czasu.


poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Tak z innej beczki, MAM BILETY NA THIS IS US do złotych tarasów :) Kto jedzie?
Follow me @we_ended_right

sobota, 20 lipca 2013

Larry Stylison IV

Strasznie zaniedbałam bloga o.o To jest dziwne biorąc pod uwagę fakt że całymi dniami siedze na twitterze. Jeżeli będziecie pisać komentarze to logiczne też będzie że będę pisać imaginy... Pokręciłam trochę :P Wracam do pisania i wiecie co? Strasznie się ciesze.
tt: we_ended_right

Jest pewien etap w życiu gdy czujesz, że zaczynasz wszystko od początku. I cholernie podoba mi się to, bo wiem, że rzeczy, które zostały spieprzone, naprawiam. Przynajmniej próbuje.
- Harry- słyszę szept- Śpisz?
Kiwam przecząco głową. Uśmiecham się gdy widzę, że siadasz na łóżku. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu Tomlinson przyszedł do mnie w nocy. Mam powód do radości.
- Też nie możesz spać?- pytasz głaszcząc moje loki
- Nie- mówię z chrypką.
Zawsze mam taką chrypkę. Jeszcze parę lat i może się przyzwyczaję.
Nagle czuję jak kładziesz się obok mnie. Robię sie czerwony gdy dotykasz mojego policzka. Przymykam powieki. Jakimś dziwnym sposobem twój dotyk sprawia, że jestem coraz bardziej śpiący, jednocześnie jest naprawdę bardzo przyjemnie. Chciałbym żebyś dotykał mnie tak codziennie.
Dzień IX
Gdy się obudziłem zobaczyłem Lou naprzeciwko mnie. Bawił się moimi włosami i uśmiechał się. Zastanawiałem się czy ten uśmiech jest kierowany do mnie czy może śmieje się.... Chwila.
Spojrzałem na dolną część pierzyny. Chciałem sobie przywalić, bo mój Hazzaconda powstał. Najgorsze jest to, że powstał przy Lou. Moja reakcja była natychmiastowa. Zerwałem się z łóżka i pobiegłem prosto do łazienki.
- Kurwa- powiedziałem do swojego odbicia w lustrze.
Oparłem się łokciami o ścianę i walnąłem się w nią głową. Nie miałem zamiaru wychodzić z toalety. To było trochę niedojrzałe, ale jestem jeszcze dzieckiem. Pełnoletnim dzieckiem.
- Harry, wszystko w porządku?- usłyszałem twój głos.
- T- tak- odpowiedziałem.
- Nie ma się czym przejmować Hazz, chodź zrobimy śniadanie
Nie rozumiem jak mogłeś o tym tak spokojnie mówić. Sytuacja nie była normalna. W skrócie stanął mi przy najlepszym przyjacielu, gdy owy leżał obok mnie w łóżku. To pogrążające. Usiadłem na zimnych kafelkach.
- Już wychodzę- krzyknąłem gdy po raz setny spytałeś sie czy wszystko w porządku.
Zdenerwowany przekręciłem klucz w drzwiach.
- Weź się w garść- szepnąłem wychodząc z toalety.
Szybkim krokiem skierowałem się do sypialni i założyłem jakieś spodnie. Nawet nie zauważyłem Ciebie stojącego w drzwiach ze skrzyżowanymi rękoma. Czuje się niezręcznie gdy lustrujesz mnie wzrokiem.
- Wszystko w porządku?
- Tak Lou- mruknąłem szukając czystej koszulki
Spojrzałeś na ubrania które wyjmuję i zaśmiałeś się. Uniosłem jedną brew czekając aż wytłumaczysz. Podszedłeś do mnie i uśmiechnąłeś się. Zbliżyłeś swoje usta do mojego ucha tak, że oblała mnie fala gorąca. Wreszcie powiedziałeś parę słów przez które moje oczy powiększyły się dziesięciokrotnie. Słowa które będę codziennie wspominał.
- Zostań bez koszulki, będę miał czemu się przyglądać. Poza tym lubię twoje ciało.
Chyba właśnie umarłem.
***
Podczas śniadania zadzwoniła Eleanor. Powiedziała, że przyjdzie. A ja powiedziałem, że się nie zgadzam, ale kogo by słuchał pan Tomlinson? W końcu wyszło na to, że Eleanor będzie z nami cały dzień. To ja już wolę spędzić ten czas w pokoju zamknięty na cztery spusty (ode mnie: chciałam jeszcze coś dodać ale nie będę obrażać Eleanor bo szanuję ją i gdybym jeszcze coś napisała to bym się naraziła Calderis (?))
- Hazz proszę zostań z nami- poprosił Lou gdy usłyszeliśmy dzwonek.
Tego właśnie się obawiałem. Że Louis zrobi te swoje oczy i użyje mojego zdrobnienia.
- Dobrze- powiedziałem z westchnięciem.
Zanim brunet otworzył drzwi poprawił fryzurę.
- Nie strój się tak dla niej- zaśmiałem się obserwując jego poczynania
- A kto powiedział, że robię to dla Eleanor?- spytał i puścił mi oczko po czym nacisnął na klamkę.
Chwilę później brunetka wisiała mu na szyi a on obejmował ją w pasie. Tomlinson gdzie mamy siekierę? Odchrząknąłem zwracając na siebie ich uwagę.
- Cześć Eleanor- zmusiłem się do uśmiechu
- Harry- spojrzała na mnie.
Przecież ona nawet się nie stara! Odwróciłem się na pięcie i skierowałem się do salonu. Usiadłem na kanapie i spojrzałem na naszą "szczęśliwą" parę. Louis usiadł obok mnie. Brunetka natomiast władowała się na jego kolana. Spier, znaczy odejdź.
- Muszę ci coś powiedzieć- krzyknęła z podekscytowaniem nie zwracając na mnie uwagi.
Brunet spojrzał na nią uważnie skupiając się na jej piskliwym głosie.
- Wynajęłam nowe mieszkanie- koontynuowała- Jest dość duże, za duże jak dla mnie samej i chciałabym tam z tobą zamieszkać- dokończyła przytulając chłopaka.
No chyba żartujesz. Spojrzałem na Tomlinsona a on na mnie. Pokiwałem głową. Poczułem łzy w oczach. Uniosłem lekko kącik ust i wstałem z kanapy. Udałem się do mojego pokoju. Trzasnąłem drzwiami i usiadłem na ziemi. Nie miałem ochoty na żadne towarzystwo.
- Ten pokój był zbudowany z myślą o ataku pieprzonych zombie. Prościej mówiąc nikt narazie tu nie wejdzie.

Krótki, spieprzony ale jest :) czekam na uwagi i komentarze.
Mówcie jak mijają wakacje :)
 

piątek, 7 czerwca 2013

Larry Stylinson III

Nienawidze popraw. NIENAWIDZE. Ma ktoś z was coś do poprawki? Tweet me 
tt: we_ended_right

VI dzień
 Nigdy nikomu nie zaufałem. Nikomu poza Lou. Mogłem powiedzieć mu wszystko, teraz nawet nie ma czasu na szczerą rozmowe.Czasami zachowuje się bezmyślnie, ale to tylko dlatego, że widze jego niebiesko- szare oczy które w jakiś sposób mnie hipnotyzują. Jeżeli jest na to jakiś lek to powinienem wziąć dwie dawki.
Louis, Louis, Louis, Louis. Tak bardzo potrzebuje twojej obecności, tak bardzo potrzebuje ciebie. Chyba proszę o zbyt wiele. 
Proszę przyjdź do mnie i powiedz "Will be alright".
***
Obserwuję twoją sylwetkę, ale ty mnie chyba jeszcze nie zauważyłeś. Spójrz na kanapę, przecież tu leże. Wgapiając się w twoje plecy. Widzę, że masz mokre włosy. Pada na dworze, a ty nie zabrałeś żadnej bluzy. Głupek. W końcu się odwracasz. Zauważam na twojej twarzy uśmiech gdy mnie dostrzegasz.
- Cześć- mówisz padając na miejsce obok mnie.
Milczę. Wpatruje się w twoją twarz widząc jak zmęczony jesteś.
- Wszystko w porządku?- pytasz
Kiwam głową i odwracam wzrok.
- Hej, coś się stało?- łapiesz mnie za podbródek i odwracasz w swoją stronę.
Gdy twoje spojrzenie mnie pali, a nos jest milimetry od mojego czuje, że jestem szczęśliwy. Ale tak nie jest.
VII dzień
- Harry musimy poważne porozmawiać.
Zastygam w miejscu słysząc twoje słowa. Spoglądam na ciebie ponad moim ramieniem. Nie jest dobrze. Zgadzam się zajmując krzesło naprzeciwko twojego.
- Jesteś pewien, że wszystko jest w porządku?
Chce skłamać, ale widok wyrazu twojej twarzy, paraliżuje mnie.
- Harry- wzdychasz łapiąc moją dłoń, która znajduje się na stole- Kiedyś mówiłeś mi wszystko.
Szepczesz, a ja czuje, że w oczach zbierają sie słone łzy.
- Bo kiedyś nie było jej.
Twoje zdezorientowanie na twarzy mówi zbyt wiele. Postanawiam wyjawić ci całą prawdę.  Tak Louis, Harry Styles jest w tobie szaleńczo zakochany.
*** 
Minęło już parę godzin odkąd wiesz, że coś do ciebie czuje. Parę godzin w czasie których rozmawiasz ze mną. Tak jak kiedyś. Louis tylko ty możesz sprawić, że jestem szczęśliwy. Myślałem, że wszystko potoczy się inaczej. Myślałem, że po wyjawieniu ci prawdy, zostawisz mnie. Jednak tak się nie stało. Jesteś najlepszym facetem na świecie i chyba za to cię kocham.
- Albo pamiętasz jak Niall opowiadał nam jak się zgubił w sklepie?- mówisz to i zaczynasz się śmiać. Dawno nie słyszałem tak szczerego śmiechu. Uśmiecham się. Skoro ty jesteś szczęśliwy to ja też.
VIII dzień
Dzisiejszy dzień jest inny. Zdecydowanie. Louis, dlaczego patrzysz na mnie takim wzrokiem? Czy to wzrok pedofila? Mam się bać?
- Jak się spało?- pytasz a ja unoszę jedną brew.
- Dobrze BooBear- odpowiadam patrząc na ciebie podejrzliwie.
- No co?- uśmiechasz się.
Kręcę głową wychodząc do ogrodu. Wyciągam się po długiej drzemce. Zanim cokolwiek mówię czuje ciężar na plecach, a następnie upadam.
- Tomlinson!- krzycze
- Od kiedy ty jesteś taki wrażliwy Styles?- śmiejesz się.
- Masz poważne kłopoty!- zły próbuje się podnieść, ale mi na to nie pozwalasz.
Ile ty ważysz Tomlinson?
- Nawet nie próbuj- grozisz mi palcem i kładziesz sie obok mnie.
Chyba moje szczęście do mnie wróciło

Macie jakieś uwagi? TO JESZCZE NIE KONIEC :p
My tt: we_ended_right

sobota, 25 maja 2013

Larry Stylinson II

IV dzień
Pamiętam jak kiedyś z Lou leżeliśmy  na jednej kanapie rozmawiając o wszystkim. Od naszych marzeń po nasze problemy. Chyba nikogo nie zdziwi fakt, że tęsknie. Ale głównie za czym? Za Lou? Za jego obecnością? Za jego kojącym uśmiechem w burzliwe dni? Chyba nawet ślepy, po paru dniach przebywania z nami, zrozumiałby, że ta więź, która między nami się utworzyła, jest niezwykła. Bo taka była, wiecie?  Bo kiedyś wszystko było inne. Kiedyś gdy leżałem sam w swoim pokoju Tomlinson przychodził do mnie i po prostu mówił. Teraz pewnie nawet nie zastanawia się gdzie jestem. Bo siedzi z nią. W naszym domu. Smutne, prawda? A ja ciągle tęsknie.
Wstałem z łóżka i spojrzałem na wgniecioną poduszkę. Nie wiem ile czasu stałem wpatrując się w białą pościel. Widzisz co się ze mną dzieje? Stoję jak jakiś debil w swoim pokoju i obserwuje moje łóżko. Spoglądam na okno. Nie widze nic, tylko ciemność. Nawet nie zauważyłem ile czasu leżałem nic nie robiąc. Westchnąłem podchodząc do szafy. Ku mojemu zaskoczeniu leżała tam twoja bluzka. Patrzyłem na nią chwile po czym zabrałem ją i założyłem. Nie czekając dłużej, zbiegłem po schodach i stanąłem przy drzwiach frontowych.
- Gdzie idziesz Harry?- usłyszałem cichy szept za sobą.
Odwróciłem się natrafiając na szare tęczówki przyglądające mi się.
- Przejść się- wymusiłem uśmiech kątem oka dostrzegając śpiącą Eleanor na jednym z foteli w salonie.
- Czy, czy mogę pójść z tobą?- zdezorientowany pokiwałem twierdząco głową.
Usłyszałem coś w głosie Louisa. Jakby bał sie, że się nie zgodzę. A potem zauważyłem ten szczery uśmiech, którym mnie obdarzył gdy wychodziliśmy.
***
Leżałem na trawie, blisko ramienia Lou. Nie pamiętam kiedy ostatni raz wyszliśmy gdzieś razem. Sami. Mimowolnie uśmiechnąłem się widząc profil Tomlinsona.
- Przepraszam- powiedział Louis odwracając się do mnie.
Dlaczego w jego oczach dostrzegłem łzy?
- Za co?- spytałem nie rozumiejąc.
Chłopak pokiwał przecząco głową i wtulił się we mnie. Objąłem go ramieniem. I wszystko miało być dobrze.
V dzień.
Kojarzycie takich panów jak MODEST? Nie tylko wy ich nienawidzicie. My również. A tego dnia mieli nam coś ogłosić. Od samego początku wiedziałem, że ta informacja nie poprawi mojego samopoczucia. Co więcej byłem pewien, że to w żaden sposób mi się nie spodoba.  Dlatego gdy siedząc w pokoju w obecności całego zespołu i mężczyzny ubranego na czarno, straciłem nerwy.
- Jaka dziewczyna? Daliście dziewczynę Louis'owi i Zayn'owi. Ja nie potrzebuje dziewczyny.- z każdym słowem podnosiłem głos.
- To dla waszego dobra- usłyszałem poważny głos.
- Nie mam zamiaru wchodzić w jakiś związek bez uczuć. Nie ma szans- krzyknąłem krzyżując ręce na piersi.
- Mamy umowe, musisz robić to co ci każemy.
W dupie mam te wasze umowy. 
- No już Harry, spokojnie- Tomlinson wstał z fotela i objął mnie ramieniem.
Zacisnąłem mocno powieki. Moje życie jest beznadziejne. Zakochałem się w chłopaku z zespołu a jednocześnie w moim najlepszym przyjacielu, który ma dziewczynę. Do tego mimo, że jestem biseksualny oni dają mi jakąś dziewczynę.
Zdenerwowany wyślizgnąłem się z objęć Louis'a i wyszedłem z pomieszczenia głośno trzaskając drzwiami.
***
Poczułem ugięcie się materaca, po mojej lewej stronie, ale nic nie zrobiłem.
- Ty też jesteś po ich stronie?- spytałem
- Nie, przecież jesteś moim przyjacielem i chce dla ciebie jak najlepiej- odparł.
Prychnąłem. Jak najlepiej Tomlinson? Ty chyba nie wiesz co to znaczy. 
Siedzieliśmy w ciszy. Kojącej ciszy. Którą przerwał dzwonek telefonu. Przeklnąłem pod nosem siadając na łóżku. Zobaczyłem przepraszający wzrok bruneta gdy wyjmował ze swojej kieszeni komórkę. Zmierzyłem go wzrokiem natrafiając na grymas na twarzy Lou gdy zobaczył kto dzwoni.
- Cześć Eleanor- powiedział odbierając telefon.
Można się było tego spodziewać Tomlinson. Co tym razem? Zakupy czy makijażystka?
- Teraz?- westchnął- No dobrze już idę.
Zakończył rozmowę spoglądając na mnie.
- Harry ja...- nie dokończył ponieważ mu przerwałem.
- Znów mnie zostawiasz- spuściłem głowę bawiąc się rąbkiem koszuli- Idź, ja już się przyzwyczaiłem- mruknąłem i zszedłem z łóżka. podchodząc do okna.
Czułem na sobie jego spojrzenie.
- Przepraszam.
Nie musiałbyś ciągle tego mówić gdybyś był prawdziwym przyjacielem. Być może kiedyś ci nie wybaczę.  

Co ja mogę powiedzieć? Tylko to że jestem zła bo mój komputer jest do dupy. Ale spokojnie w tym tygodniu tata kupuje mi laptopa. W KOŃCU. A co do imagina... Oczywście prosze o szczere komentarze. Dużo komentarzy :P Trzymajcie się. 
tt: we_ended_right F O L L O W M E