poniedziałek, 16 lipca 2012

Louis

"Pomagam innym, a niszcze swoje życie. Chciałam się zmienić, a zmieniam tylko swoje zwyczaje, swoją codzienność. Niszcze się"
Kolejny dzień, kolejna ponura rzeczywistość. Stałaś  przed drzwiami swojej podopiecznej. Zajmowałaś się starszymi ludźmi zapominając o swojej przeszłości. Wyjęłaś  klucze i otworzyłaś drzwi do mieszkania. Usłyszałaś dźwięk telewizji w salonie. Postawiłaś torebkę na ziemi i zdjęłaś płaszcz.  Zarzuciłaś go na wieszak i zajrzałaś do pokoju z którego słyszałaś głosy. Starsza kobieta siedziała na fotelu. Jej glowa była pochylona do tyłu i opierała sie o oparcie fotela. Spała. Uśmiechnęłaś sie lekko i poszłaś do kuchni przygotować sniadanie.
- Kto ty?- usłyszałaś głos za sobą.
Odwróciłaś się i wpadłaś prosto na jakiegoś chłopaka. Zrobiłaś krok do tyłu i dokładnie mu się przyjrzałaś.
- O to samo mogłabym spytać ciebie- odpowiedziałas nadal mierząc go wzrokiem.
- Jestem wnuczkiem tej pani- wskazał na kobietę która nadal siedziała na fotelu. ]
- A ja jej opiekunką. Odkąd nią się zajmuje nikt z rodziny jej nie odwiedzał- spojrzałaś z pogardą na chłopaka.
Spuścił głowę.
- Jestem Louis- uśmiechnął sie lekko.
- [T.I]- odpowiedziałaś nie odwzajemniając uśmiechu.
Nastała dość krępująca cisza. Po chwili wróciłaś do swojej wcześniejszej czynności. Gdy już przygotowałaś śniadanie, omijając chłopaka, udałaś się do salonu. Uśmiechnęłaś się do budzącej się kobiety i postawiłaś na stoliku talerz z jedzeniem.
- Dziękuje- powiedziała podopieczna i pocałowała cię w czoło.
Czasami zapominałaś że tylko nią się zajmujesz. Była dla ciebie jak rodzina. Wstałaś i zauważyłaś Louisa który stał w pewnej odległości od ciebie. W pewnym momencie brunet podszedł również do fotela i przytulił starszą panią. Czemu gdy to zrobił przeszły cię ciarki? Tego nie wiedziałaś. Postanowiłaś ich zostawić samych ale gdy chciałaś wyjść Louis złapał cię za nadgarstek i szepnął.
- Zostań.
Odetchnęłaś i pokiwałaś twierdząco głową. Cały dzień byłaś w domu staruszki rozmawiając z nią i z jej wnuczkiem. Nawet nie zauważyłaś gdy już nastał wieczór. Nie chciałaś wracać do domu. No bo po co wracać do miejsca którego nienawidziłaś? Ale nie chciałaś również sprawiać kłopotu więc pożegnałaś się i wyszłaś z domu. Jednak po chwili usłyszałaś krzyki Louisa za sobą. Odwróciłaś sie na pięcie i spojrzałaś na chłopaka który biegł w twoją stronę.
- Mogę cię odprowadzić?- spytał  stając przed tobą.
Uśmiechnęłaś się lekko i bez zbędnych słów odwróciłaś sie i ruszyłaś przed siebie. Brunet szedł obok ciebie ciągle się uśmiechając. Do twojego domu doszliście w ciszy. Chciałaś już sie pożegnać jednak gdy zobaczyłaś zapalone światło w kuchni stanęłaś przestraszona.
- Co się stało? - spytał Tomlinson
- Mój tata jest w domu- przełknęłaś głośno ślinę.
Widząc twój strach na twarzy chłopak przytulił cię i szepnął
- Możemy gdzieś pójść.
Nie wachałaś się długo nad odpowiedzią. Już po paru minutach szliście po jednej z zawsze oświetlonych dróg. Powietrze było świeże i wilgotne, a na niebie było pełno gwiazd. Ciągle ze sobą rozmawialiście. Podobało ci się że Louis dużo mówi o sobie i nie każe tobie opowiadać o swoim życiu. Weszliście w alejkę prowadzącą do parku i usiedliście na trawie. Było naprawdę ciemno ale ty nie bałaś się . Może dlatego że brunet siedział bardzo blisko ciebie. W pewnej chwili wzdrygnęłaś się na skutek zimnego powietrza. Tomlinson objął cie ramieniem. Wtuliłaś się w jego tors wdychając woń jego perfum.
- Jest za zimno chodźmy do mnie- gdy to powiedział tuż przy twoim uchu serce zabiło ci mocniej.
Już po dziesięciu minutach siedziałaś na wygodnej kanapie a w ręku trzymałaś kubek z gorącą czekoladą. Byłaś okryta kocem a obok ciebie siedział Lou. Co chwilę spoglądał na ciebie i lekko sie uśmiechał. Do późna rozmawialiście aż w końcu musiałaś się położyć. Już przez sen poczułaś jak chłopak całuje cię w policzek i mówi ciche : Dobranoc.


Chcecie 2 cz? 
Wiem że długo czekaliście i za to was przepraszam. No ale w końcu napisałam. Nie wyszło mi niestety bo nie mam dzis weny ale obiecuje że będę się starać :) 
To co pisać 2 cz?