Tak dla sprostowania:
Piszę kiedy mam wenę, nie chce dodawać rozdziałów kiedy nie wiem co napisać. Nie chce by były wymuszone. Spróbuje dodawać co tydzień, ale nic nie obiecuje
Follow me on twitter @we_ended_right
Zawsze próbowali nas rozdzielić, mnie i Lou. Naszym menadżerom nie podobało się jak jeden zachowywał się przy drugim. To chyba logiczne, że coś nas łączyło. Niestety pod wpływem ludzi oddalaliśmy się od siebie. Pamiętam jeszcze tweety z 2011 roku, gdy Lou pisał w nich jaki jestem dla niego ważny. Jestem pewien, że nadal siedzi w nim stary Lou, niestety nie wiem kiedy wyjdzie.
***
Nadal słyszę głośne pukanie do drzwi. Martwisz się. Spokojnie nie popełniłem samobójstwa czy bóg wie czego. Nie jestem głupi, chyba. Powinieneś słyszeć mój cichy szloch. Znów mi chcą cię odebrać LouLou. Chyba się poddałeś. Już nie słyszę jak mnie wołasz. Czuję jednak twoją obecność, jakbyś siedział pod drzwiami przykładając ucho do drzwi i nasłuchując czy tu jestem.
- Harry proszę, otwórz- mówisz już spokojniej. W sumie to i ja jestem już spokojniejszy.
Wstaję i otwieram drzwi gdy dochodzę do wniosku, że za parę minut wyprowadzisz się. Będzie mi brakowało tych rozmów po nocach Lou, których ostatnimi czasy było dość sporo.
Kiedy opierasz się o framugę widzę, że płakałeś. Przeze mnie Boo?
- Płakałeś? pytam zbliżając się do ciebie. Chciałem zetrzeć łzę z twojego policzka, ale w ostatniej chwili cofnąłem się o krok.
Za szybko ulegam.
Twój wzrok pali.
- Lou powiedz coś- szepczę. Nie wiem czy jesteś na mnie zły, nie umiem tego odczytać.
Nie chcę byś był zdenerwowany przeze mnie.
Podchodzisz do mnie. Uważam, że stoisz zdecydowanie za blisko.
- Louis, proszę- przełykam ślinę.
- O co prosisz?- pytasz unosząc brew
Wiesz, że jestem w tobie zakochany i perfidnie to wykorzystujesz.
- Jeszcze chwila i się nie powstrzymam, wiesz o tym- odwracam głowę.
- To się nie powstrzymuj- słysząc to moje oczy rozszerzają się lekko.
Moje tęczówki kieruję na twoją twarz próbując doszukać się jakiegoś kawału czy kpiny. Nie znajduję tam nic prócz małego uśmiechu błąkającego się na twoich pełnych ustach.
- Zrób to, na co czekasz?- słyszę, że rzucasz mi wyzwanie.
- Myślisz, że jestem zbyt przestraszony by zrobić to?- mrużę oczy.
- Myślę, że za bardzo boisz się- kontynuujesz mierząc mnie wzrokiem.
Następne minuty mijają zbyt szybko. Zanim dotykam twoich warg swoimi łapię cię za szelki i mocno przyciągam do siebie, tak że stykamy się ciałami. Następnie wpijam się zachłannie w twoje usta. Zawsze wyobrażałem sobie ten pocałunek. Było jeszcze lepiej niż w moich najskrytszych marzeniach. Bo Tomlinson jest po prostu idealny.
Ku mojemu zdziwieniu łapiesz mnie za loki i oddajesz pocałunek. Chciałbym całować cie tak codziennie. Będę się modlić by tak było. Dłońmi schodzisz niżej i wsuwasz je do moich tylnych kieszeni dzinsów. Nie zostaję obojętny. Moje ręce są splecione na twoim karku by móc przedostać się na plecy. Mocno cię obejmuję byś mi nie uciekł już nigdy więcej. Chyba bym tego nie zniósł. Gdy brakuje nam już tchu odrywamy się od siebie z mlaskiem. Jeszcze długo mam przymknięte powieki, a ciebie trzymam w ramionach. Przerywasz mi ten błogi stan gdy dotykasz moich warg kciukiem. Otwieram oczy patrząc na ciebie z uśmiechem.
- Podobało mi się- mówisz po chwili ciszy.
Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy w tym momencie.
- Mi bardziej- droczę się.
Wysuwasz palce z moich loków i kładziesz je na moich biodrach.Kreślisz kółka na moich plecach i delikatnie całujesz moją linie szczęki.
- Mamy sporo do nadrobienia- kładę głowę na twoim ramieniu.
Spytacie się co dzieje się teraz z tą dwójką. Zarabiają miliony, są znanym na całym świecie boys bandem razem ze swoimi przyjaciółmi. Niestety żyją w ukryciu. Ale są szczęśliwi. Po każdym koncercie spędzają czas razem. Są zakochani i już tak bardzo nie próbują tego udawać przed ludźmi jak jest naprawdę. Menadżerowie wiedzą, nie mają nic przeciw temu jednak boją się o karierę chłopców. Dadzą radę dopóki mają siebie.
Dopóki znów ich nikt nie rozłączy.
Louis i Harry, Larry Stylinson. Jak to pięknie brzmi.